
Gotowanie było? Było!
Minął czwartek, a to oznacza, że były kulinaria. Tym razem rządziły Lucyna i Halinka, dwie znakomite i doświadczone kucharki chociaż ciągle jęczą, że nie. Za 50 zł przygotować pół garnka super smacznego makaronu z sosem bolognese to nie
lada sztuka. A jeszcze były dokładki ale tylko dlatego, że nie było kilku osób. W dzieleniu na porcje doskonała jest Łucja więc to jest jej rola za każdym razem. Niesamowity gwar to nieodłączny towarzysz takich spotkań. Jadzia, nasza liderka by wypełnić w spokoju swoją dokumentację! ucieka za drzwi, na dużą salę. Agata bardziej odporna na hałas uzgadniała rachunki z Łucją, której potem podrzuciła co do jednej oliwki ze swojego makaronu bo jako jedyna ich nie lubi. Po skończonym jedzeniu i to jest ten czas kiedy panuje cisza, trzeba jeszcze posprzątać by zwolnić czystą kuchnię innej grupie więc znowu jest głośno. W tę czynność angażuje się niemal całe towarzystwo bo czasu jest coraz mniej. Za wycieranie naczyń wzięła się tym razem Jadzia, a Kazimierz, którego nam brakowało często łapie za miotłę, Krysia z Łucją przy zmywaku, a jeszcze inne wycierały stoły i podłogę. Potem jeszcze tylko znieść nasze akcesoria kuchenne do piwnicy, a przedtem oczywiście przynieść i koniec. Po gotowaniu, jedzeniu, sprzątaniu. I tak minęły dwie godziny. Fajnie, prawda?

