POZNAJEMY NASZĄ GMINĘ – Żółwia Błoć
POZNAJEMY NASZĄ GMINĘ.
Pod takim hasłem odbył się w sobotę piknik w ŻÓŁWIEJ BŁOCI. Przesympatyczna pani sołtys Teresa Jancelewicz przywitała naszą spoooorą grupę i oprowadziła po swoim królestwie. Z żółwiem szybko zawarliśmy znajomość, którego zrobił jej mąż Tadeusz jak i mroczną postać mnicha stojącego na małym cmentarzyku, owiniętym zimozielonym bluszczem. To bardzo ciekawe i tajemnicze miejsce z drogą krzyżową i pięknymi figurami męczonego Jezusa. Odwiedziliśmy także ich gospodarstwo i pracownię rzeźbiarską, w której natychmiast znaleźli wspólny język dwaj rzeźbiarze, pan Tadeusz i nasz Kazimierz z UTW. Oczywiście trzeba było zobaczyć też konie, pasję pani Teresy. Przywitały nas i paru osobom dały się w swoim towarzystwie sfotografować. Piękne. Pani Teresa umie ładnie opowiadać i chętnie dzieliła się swoją wiedzą. Potem, dzięki jej uprzejmości, udostępniła nam boisko z namiotem piknikowym, stołami, krzesłami, ławami, udaliśmy się w tym kierunku. No i się zaczęło. Na pierwszy ogień od pysznej grochówki z wkładką i dokładką. Potem był chleb ze smalcem domowej roboty i ogórkiem, ciasta pieczone przez nasze dziewczyny i Szkołę Specjalną, paszteciki z pieczarkami i serem, grzaniec na rozgrzewkę i zachętę do zabawy, kawa, herbata do wyboru oraz skrzynka jabłek. Wszystko właściwie przygotowała Irena, a zanim przygotowała to zrobiła rozeznanie gdzie i co więc musiała nieźle się najeździć i naszukać by zebrać wszystkie produkty. Janusz kilka dni wczesniej konspiracyjnie oglądał teren i zdawał relację o sytuacji. Ponieważ Cal na nasze potrzeby był tego dnia zajęty wiele osób wzięło na siebie trud przygotowania składników do zupy i smalcu oraz pieczenia ciast u siebie w domach. Potem to wszystko dostarczono na koniec Irenie i ona zabrała się za konkretną robotę od świtu w sobotę. Zorganizowanie termosów i innego sprzętu, a było tego sporo, to też jej robota. Odciążyła nas Łucja przywiezieniem termosu na wodę i wielką pomocą z Basią i Romkiem na starcie przy rozkładaniu i ustawianiu stołów. Fajnie było, że wiele osób przyjechało samochodami bo dzięki temu w imprezie wzięło udział ich więcej niż pomieściłby autokar. No i oczywiście kijkarze szli z buta więc okazało się, że są spore luzy. Było trochę zamieszania przy odjeździe spod Villa Park ale jakoś poszło i wszyscy dojechali, Marianna też. Nie da się w kilku słowach wymienić i opisać zaangażowania tych, którzy pomagali. Halinka, Ala, Irena, Teresa, Danusia, Roman, Basia, Łucja, Władka, Agata, Janeczka i inni bo już z wrażenia nie pamiętam. Bardzo, bardzo im za to dziękuję. Najfajniejsze jest, że obiecali pomagać na przyszłość. Panowie świetnie się spisali przy pakowaniu sprzętu. Poszło migiem. Mamy wspaniałych ludzi w Uniwersytecie. Umieją pomagać i się bawić, a zabawa była przednia. Tak nawet ocenił sam mistrz wspaniałej oprawy muzycznej Jurek, który prowadził i widział już nie jedną. Nogi same chodziły. Długo była mgła ale i słońce też w końcu wyszło. Rozpaliliśmy sobie nawet ognisko. Warunki do piknikowania wspaniałe. To, jak się bawiliśmy nie będę opisywać. To najlepiej zobaczyć na zdjęciach.
Bardzo bym chciała w przyszłości to powtórzyć. Na koniec jeszcze raz dziękuję pani sołtys, Teresie Jancelewicz, za gościnność. Wspaniała kobieta z niby takiej sobie wsi…
P.s.
Oddzielnie dziękuję bardzo Basi za wytarcie wszystkich stołów i krzesełek oraz przygotowanie stołów. Super robota.
Zdjęcia do wglądu są na Fb, przyczyny techniczne, przepraszam.
jb

